Re: GT500 Championship 2011/2012
Runda w Hong Kongu jakoś mnie nie poruszyła. Bardziej interesowało mnie to, jakich przeciwników będę miał. Lista startowa wyglądała następująco...
Najbardziej preraziła mnie obecość Pagani, ze względu na doświadczenia z ostatniej rundy. Oczywiście przed właściwym przejazdem, odbyłem kilka jazdy trenigowych. Lecz złapał mnie leń i przyznam szczerze, że nawet bym nie wystartował. Ale jakoś się zebrałem i wyruszyłem
. Opony to Racing Hard. Dlaczego akurat one? Sam nie wiem. Widocznie byłem ciekaw swojego wyniku końcowego, oraz czy te opony lepiej sprawiłyby się w konfrontacji z Racing Super Hard.
No ok, ruszamy. Standardowo na samym końcu, ale z ambicjami. Mimo słabego wyniku z poprzedniej rundy, miałem nadzieję na podium. No nic, wrócmy do sedna. Start i pierwszy nawrót. Utrzymuję dystans, choć po wyjściu na prostą widać słabosc mojego auta. Dwa ciasne zakręty również nic nie wnoszą. Dopiero zakręt numer 5 o 90 stopni, pozwala na małe dogonienie. Następna 90-tka i prosta. Liczę na tunel aerodynamiczny, choć Panoz nie chce ze mną współpracować. Teraz ostry nawrót. 230km/h i hamowanie, redukcja do drugiego biegu. Nadal utrzymuję dystans, pozwalający na walkę, choć zaatakować jeszcze nie mogę. Kolejne zakręty i powoli zbliżam się do poprzedzającego mnie auta. No i praktycznie mógłbym już wyprzedzać, gdyż CPU robi karygodny błąd przed wjazdem do tunelu. Uderzam i popycham Panoza. Następny zakręt i odziwo awansuję na 5 lokatę. Następnym rywalem jest BMW (choć wciąż nie mogę zapominać o aucie z tyłu). Nawrót, prosta, dwa ciasne. Dwa zakety później jestem czwarty. Ale BMW jeszcze nie odpuszcza, próbuje wejść lepszym torem jazdy w następny zakręt, ale musi uznać moją wyższość. No i czas na nawrót, spóźniam hamowanie, przez co uderzam w Zondę i tracę pozycję na rzecz BMW właśnie. Ale po wyjeździe trzymam się blisko. W momencie wjazdu w zakręt numer 7, wyprzedzam obu delikwentów naraz, w spokojnym i kulturalnym stylu
. Kolejna pozaycja należy do Nissana. W tym samym czasie pokazuje mi się strata do rywala, która wynosi 0'01.430. MObilizuje mnie to, gdyż na pierwszym międzyczasie miałem 6 sekund straty. Łagodne wejście i atak Zondy, na szczęście nieudany. W końcu dojeżdżamy do niby-tunelu, gdzie komputer obowiązkowo robi błąd. Wyprzedzam po zewnętrznej i przed sobą mam już tylko Forda. Osobiście liczyłem na większą walkę, no ale cóż... Zaczynam trzecie okrążenie. Opony blado zielone. Na nawrocie po wewnętrznej wyprzedzam Forda i obejmuję prowadzenie. Szybko. I tak starałem się wyprzedzać czysto. Teraz pozostała mi walka z samym sobą. Narazie najlepsze okrążenie to 1'19.733, ale to dopiero początek... Kolejne wiraże, kolejne sekundy na moją korzyść. Opony dopiero dochodzą do swojej najlepszej przyczepności, także jestem dobrej myśli. Poza tym z baku uciekło nieco paliwa, przez co jedna kreska mniej. Następne okrążenia to szkoła jazdy dla samego siebie, przez co zawsze można wyłapać jakiś błąd, który popełniam notorycznie i go poprawić. Najciekawsze jest to, że jadę zupełnie sam, a rywale jednym wężykiem. Dobrym pytaniem było również kiedy będę zjeżdzał do pit-stopu i ile razy to zrobię. Tymczasem kończę siódme okrążenie. Zajmujący drugie miejsce Ford GT, traci do mnie już 17,5 sekundy. Czas okrążenia to 1'17.635 i zarazem najlepszy dotychczasowy. Nepotrzebne drifty na nawrotach, zmuszają mnie do małej zmiany stylu jazdy, przez co redukuję tylko do trzeciego biegu. I okrążenia mijają w spokojnym i beznerwowym tempie. Stan opon? Powoli zbliża się do zużycia, lecz jestem jeszcze w stanie przejechać nieco kilometrów. Moja przewaga rośnie, ale zastanawia mnie też to, czy wystarczy, aby pozostać na pierwszym miejscu. Cóż, to się jeszcze okaże. Mija 10, 11 kółko i zaliczam pierwszy zjazd do boksu. Wcześniej Ford zaliczył je również. Decyzja - opony pozostają jakie były, tryb kirowczy również, jedynie bez tankowania. Moja Mazda dojeżdza do mechaników, a ja obserwuję mapkę. Widzę zbliżający się punkt, to Panoz, wyprzedza mnie pod moją nie obecność. Dobrze, że moja wizyta dobiegła konca i mogłem szybko wrócić. Za mną BMW. Więc pomyślałem, że może być ciekawie. Na pierwszym pomiarze czasu mam ponad 2 sekundy straty. Przez jakiś czas się utrzymują, lecz stopniowo je niweluję. Bawarczyk zjeżdza, więc mam czyste plecy. Panoz wciąż na prowadzeniu. Lecz dogoniłem go na sekundę. I niestety miałem świadomość, że łatwo go dogonię, gdyż jest jeszcze ten błąd popełniany przez CPU. Amerykanin zjeżdza, oddając mi pałeczkę pierszeństwa. I nie oddaję jej do końca. W ten oto sposób zaczynam 14 okrążenie. Czas ogólny wynosi prawie 18 minut. Zleciało szybko
. Teraz drugi jest Nissan, ze stratą 9 sekund, lecz zjeżdża do boksu i tyle go widziałem... Następne piętnaste okrązenie. Potem szesnaste. Każdy z nas ma zaliczoną wizytę w boksie. Sprawdzę co słychać u moich kolegów. Klasyfikacja wygląda następująco:
1)Mazda RX-8 Concept LM Race Car '01
2)Panoz Esperante GTR-1 Race Car '98
3)BMW McLaren F1 GTR Race Car '97
4)Nissan GT-R Concept Race Car '02
5)Ford GT LM Race Car Spec II '04
6)Pagani Zonda LM Race Car '01
I to właśnie Włoch był dla mnie największym rozczarowaniem, gdyż jako rywal pokładałem w nim największe nadzieje na walkę. W tej chwili ze stratą 53s do lidera już się nie liczył w walce, podobnie jak Ford GT, co też mnie zasmuciło. I tak mijają kolejne kilometry. Coraz bliżej do mety
. Czas wyścigu to 23 minuty. 18, potem dzięwiętnaste, przewaga 32 sekund. Małę błedy psują czasy, przez co tracę po 2-3 sekundy na okrązenie. Połowa baku paliwa wytracona. 20 okrążenie i rekord okrążenia - 1'16.579. Niestety poraz pierwszy popełniam karygony błąd i na zakręcie numer 2 zbyt ciasno wjeżdzam w zakręt, przez co uderzam i znosi mnie, tracę znów cenne sekundy
. Pytam sam siebie gdzież ta forma? Opony mocno pomarańczowe, wiec powoli myślę o zjeździe. Ford w tej chwili robi to samo. Jego strata? Jedno okrążenie, został zdublowany klika kółek temu. Patrząc na mapę powoli zbliżam się do następnego auta, choć jeszcze to potrwa, teraz witam moich mechaników, robią wszystko to samo, co w pierwszej wizycie. Jeśli chodzi o paliwo, mam nadzieję, że dojadę na jednym baku, niczym w Formule 1
. Patrząc na czasy przeciwników i na to jakie mają auta, śmiać mi się chce. Najlepsze okrążenie Panoza, który jest najlepszym z moich rywali, to 1'18.550. Tymczasem na 24 kółku McLaren jedzie po nowe ogumienie. Tabela 10 kółek przed końcem wygląda następująco:
1)Mazda RX-8 Concept LM Race Car '01
2)Panoz Esperante GTR-1 Race Car '98 (+ 0'14.574)
3)Nissan GT-R Concept Race Car '02 (+ 0'33.723)
4)BMW McLaren F1 GTR Race Car '97 (+ 0'43.40
5)Pagani Zonda LM Race Car '01 (+ 1'16.154)
6)Ford GT LM Race Car Spec II '04 (+ 1 LAP)
Forda wyprzedziłem jeszcze raz, czas na Pagani. Jest to tylko kwestia czasu... Robię to dwa okrążenia dalej. Kółko wcześniej Panoz zjeżdża na wymianę opon. Kolejne zaczyna się normalnie, niczego ciekawego nie przewidując. I niestety znów na drugim zakręcie uderzam w bandę, przez co tracę znów czas, a Pagani nie umiejętnie mnie wyprzedza i zamiast tego, uderza mnie, co nieco pomaga, choć wybija z rytmu. I ku mojemu ździwieniu trzyma się mnie do końca okrążenia. Potem staje się już tylko coraz bardziej odległym punktem w moim lusterku. W tym czasie Nissan postanawia złożyć wizytę mechanikom, inni w tym ja, jadą dalej. Zaczynam 30-ste i rozpoczynają się spekulacje w mojej głowie. O zwycięstwo mogę być spokojny, bo mam je zapewnione, ale głowna sprawa dotyczy opon. Tym bardziej, że ustanawiam nowy rekord okrążenia (1'16.550), który mobilizuje mnie do walki. Znając wcześniej czas PP89, pomyślałem, że skoro mam na zegarze 40 minutę, obejmę prowadzenie w rundzie. Więc zabrałem sie do roboty, postanowiłem, że nie zjade do pitu, gdyż to nie będzie miało sensu. Paliwo wystarczy, dwie kreski zapewniają mi spokój, gorzej z kolrem opon, który wcale nie uspokaja... Pomarańczowa barwa oraz czas powodują szybsze bicie serca. Jestem jednak czały czas pozytywnej myśli. 32... 33... 34... I tu nastąpił przełom. Wskaźnik nieźle czerwony, pojawiają się oznaki podstrowności, ale zostało już tylko ostatnie okrążenie... Zaczynam trzydzieste piąte. Krwisto czerwone opony mówią jasno - "daleko nie zajedziesz". I tu jest prawda. Już na pierwszym nawrocie zauważam wyraźny spadek przyczepności. Tak samo jest w kolejnych wirażach. Przed wyjazdem na prostą, posiadałem tempo emeryta w Tico, a buksowanie kół pojawiało się już nawet na trzecim biegu! Drugi nawrót i potężna podsterowność plus wyrzut poza trasę. Dołujące wrażenie. Wiem, że na pozytywne miejsce nie mam co liczyć, tym bardziej, że granica 16 minut minęła... Walczyłem już tylko z autem, żeby wogóle cały dojechać do końca. Czas okrążenia - 1'35.579 mówi wszystko za siebie. Choć efektowny ślizg na koniec poprawia mi nastrój. Wygrałem, choć tak naprawdę jestem przegranym. I to z kretesem.
Co myśleć? Z pewnością muszę poprawić to i owo. Na pewno. Ale to była też dobra lekcja, że ściganie się na szybkiego nie popłaca. Na początku wspomniałem, że nieco trenowałem. Fakt. Choć jednodniowa jazda - trudno to tak określić. No ale jest to też pewnego rodzaju motywacja na lepsze wyniki. :wink:
Najlepsze okrązenie: 1.36.550
Jeśli ktoś nie widzi, to czas to: 46'58.699
Ilość pit-stopów: 2
EDIT: Patrząc na czas Basto, mogę pomarzyć o podium
.
Runda w Hong Kongu jakoś mnie nie poruszyła. Bardziej interesowało mnie to, jakich przeciwników będę miał. Lista startowa wyglądała następująco...
Najbardziej preraziła mnie obecość Pagani, ze względu na doświadczenia z ostatniej rundy. Oczywiście przed właściwym przejazdem, odbyłem kilka jazdy trenigowych. Lecz złapał mnie leń i przyznam szczerze, że nawet bym nie wystartował. Ale jakoś się zebrałem i wyruszyłem

No ok, ruszamy. Standardowo na samym końcu, ale z ambicjami. Mimo słabego wyniku z poprzedniej rundy, miałem nadzieję na podium. No nic, wrócmy do sedna. Start i pierwszy nawrót. Utrzymuję dystans, choć po wyjściu na prostą widać słabosc mojego auta. Dwa ciasne zakręty również nic nie wnoszą. Dopiero zakręt numer 5 o 90 stopni, pozwala na małe dogonienie. Następna 90-tka i prosta. Liczę na tunel aerodynamiczny, choć Panoz nie chce ze mną współpracować. Teraz ostry nawrót. 230km/h i hamowanie, redukcja do drugiego biegu. Nadal utrzymuję dystans, pozwalający na walkę, choć zaatakować jeszcze nie mogę. Kolejne zakręty i powoli zbliżam się do poprzedzającego mnie auta. No i praktycznie mógłbym już wyprzedzać, gdyż CPU robi karygodny błąd przed wjazdem do tunelu. Uderzam i popycham Panoza. Następny zakręt i odziwo awansuję na 5 lokatę. Następnym rywalem jest BMW (choć wciąż nie mogę zapominać o aucie z tyłu). Nawrót, prosta, dwa ciasne. Dwa zakety później jestem czwarty. Ale BMW jeszcze nie odpuszcza, próbuje wejść lepszym torem jazdy w następny zakręt, ale musi uznać moją wyższość. No i czas na nawrót, spóźniam hamowanie, przez co uderzam w Zondę i tracę pozycję na rzecz BMW właśnie. Ale po wyjeździe trzymam się blisko. W momencie wjazdu w zakręt numer 7, wyprzedzam obu delikwentów naraz, w spokojnym i kulturalnym stylu


1)Mazda RX-8 Concept LM Race Car '01
2)Panoz Esperante GTR-1 Race Car '98
3)BMW McLaren F1 GTR Race Car '97
4)Nissan GT-R Concept Race Car '02
5)Ford GT LM Race Car Spec II '04
6)Pagani Zonda LM Race Car '01
I to właśnie Włoch był dla mnie największym rozczarowaniem, gdyż jako rywal pokładałem w nim największe nadzieje na walkę. W tej chwili ze stratą 53s do lidera już się nie liczył w walce, podobnie jak Ford GT, co też mnie zasmuciło. I tak mijają kolejne kilometry. Coraz bliżej do mety



1)Mazda RX-8 Concept LM Race Car '01
2)Panoz Esperante GTR-1 Race Car '98 (+ 0'14.574)
3)Nissan GT-R Concept Race Car '02 (+ 0'33.723)
4)BMW McLaren F1 GTR Race Car '97 (+ 0'43.40

5)Pagani Zonda LM Race Car '01 (+ 1'16.154)
6)Ford GT LM Race Car Spec II '04 (+ 1 LAP)
Forda wyprzedziłem jeszcze raz, czas na Pagani. Jest to tylko kwestia czasu... Robię to dwa okrążenia dalej. Kółko wcześniej Panoz zjeżdża na wymianę opon. Kolejne zaczyna się normalnie, niczego ciekawego nie przewidując. I niestety znów na drugim zakręcie uderzam w bandę, przez co tracę znów czas, a Pagani nie umiejętnie mnie wyprzedza i zamiast tego, uderza mnie, co nieco pomaga, choć wybija z rytmu. I ku mojemu ździwieniu trzyma się mnie do końca okrążenia. Potem staje się już tylko coraz bardziej odległym punktem w moim lusterku. W tym czasie Nissan postanawia złożyć wizytę mechanikom, inni w tym ja, jadą dalej. Zaczynam 30-ste i rozpoczynają się spekulacje w mojej głowie. O zwycięstwo mogę być spokojny, bo mam je zapewnione, ale głowna sprawa dotyczy opon. Tym bardziej, że ustanawiam nowy rekord okrążenia (1'16.550), który mobilizuje mnie do walki. Znając wcześniej czas PP89, pomyślałem, że skoro mam na zegarze 40 minutę, obejmę prowadzenie w rundzie. Więc zabrałem sie do roboty, postanowiłem, że nie zjade do pitu, gdyż to nie będzie miało sensu. Paliwo wystarczy, dwie kreski zapewniają mi spokój, gorzej z kolrem opon, który wcale nie uspokaja... Pomarańczowa barwa oraz czas powodują szybsze bicie serca. Jestem jednak czały czas pozytywnej myśli. 32... 33... 34... I tu nastąpił przełom. Wskaźnik nieźle czerwony, pojawiają się oznaki podstrowności, ale zostało już tylko ostatnie okrążenie... Zaczynam trzydzieste piąte. Krwisto czerwone opony mówią jasno - "daleko nie zajedziesz". I tu jest prawda. Już na pierwszym nawrocie zauważam wyraźny spadek przyczepności. Tak samo jest w kolejnych wirażach. Przed wyjazdem na prostą, posiadałem tempo emeryta w Tico, a buksowanie kół pojawiało się już nawet na trzecim biegu! Drugi nawrót i potężna podsterowność plus wyrzut poza trasę. Dołujące wrażenie. Wiem, że na pozytywne miejsce nie mam co liczyć, tym bardziej, że granica 16 minut minęła... Walczyłem już tylko z autem, żeby wogóle cały dojechać do końca. Czas okrążenia - 1'35.579 mówi wszystko za siebie. Choć efektowny ślizg na koniec poprawia mi nastrój. Wygrałem, choć tak naprawdę jestem przegranym. I to z kretesem.
Co myśleć? Z pewnością muszę poprawić to i owo. Na pewno. Ale to była też dobra lekcja, że ściganie się na szybkiego nie popłaca. Na początku wspomniałem, że nieco trenowałem. Fakt. Choć jednodniowa jazda - trudno to tak określić. No ale jest to też pewnego rodzaju motywacja na lepsze wyniki. :wink:
Najlepsze okrązenie: 1.36.550
Jeśli ktoś nie widzi, to czas to: 46'58.699
Ilość pit-stopów: 2
EDIT: Patrząc na czas Basto, mogę pomarzyć o podium

Komentarz