Plama plama plama żaaaal ,żeby taką furą przy 85 km/h nie przejść testu łosia Wielkie sory ROBIZET. Moja wina ale z drugiej strony nie spodziewałem się że nie ruszysz i trochę za późno pokapowałem co jest grane. Start z 14 pola to nie był szczyt marzeń ale czym chata bogata. Początek wyścigu lepiej o nim nie wspominać,później walka z czasem skubaniec nie popuszczał. Koniec końców 6 na mecie.Gratulacje FINEK byłeś nieosiągalny. Szkoda że towarzystwo z końca się wykruszyło. Muszę zmienić mechaników bo obecnych mi ktoś przekupił ,przyznajcie kto z was dał więcej
Revetion, Robizet ruszył od razu po starcie... tylko miał mega laga, dlatego wyglądało jakby stał, a później wystrzelił jak z procy Czyli rannym w tej walce zostałeś tylko Ty
Zobaczcie sobie jakie Mariusz miał szczęście na początku, po prostu kilka centymetrów i byłby mega dzwon
Ok, teraz moja kolej na relację.
Start z 8 pozycji, po kilku zakrętach lekkie przetasowanie i jestem 7. W połowię okrążenia Lazer leci na trawę razem ze swoim lagiem. Skutki? Totalny rozpierdziel na torze... Polecam zobaczyć na powtórce. Początek 2 kółka,a ja już jestem 5. Na 3 okrążeniu jechałem razem z Mariuszem i chcieliśmy dogonić Siniaka, lecz na 4 kółku Mariusz zalicza piach, także Pakos, który jest gdzieś daleko przed nami leci na pobocze i musi odwiedzić swoich mechaników, a Kamaczo popełnia błąd i udaje mi się go dogonić. W chwili obecnej jest 5 okrążenie i jestem 3, na ogonie siedzi mi Kamaczo, a zaraz za nami Mariusz. Na 8 kółku dogania nas Mariusz i jedziemy we 3, na końcu tego okrążenia stuknąłem w Mariusza... Za co strasznie przepraszam Na 9 kółku zjeżdżam do pitu razem z Mariuszem, lecz Kamaczo zrobił błąd jadąc dalej. Mariusz zatankował bak do pełna, zupełnie niepotrzebnie, wyjechałem przed nim o jakieś 17 sekund. Kamaczo wreszcie zjechał do swoich mechaników, lecz wyjeżdżając był już daleko za mną. Później próbowałem dogonić Siniaka, lecz nie udało mi się. Prawie połowę wyścigu jechałem sam na 3 pozycji i tak się skończyło.
Super wyścig będzie dziś Ten wczorajszy do takich super nie należał z mojego punktu widzenia oczywiście powoli tradycją się staje że na 1 okr. coś musi się wydarzyć po czym ciężko jest dojechać nawet do pit'a :/ niestety tak było i tym razem, nawet nie wiem co się wydarzyło po prostu nagle ktoś we mnie uderzył samochód zaczął się obracać tak wpadłem w bandę i rozwaliłem cały samochód, jeszcze przed zjazdem do boksu wszyscy mnie zdołali wyprzedzić, i tak się skończył dla mnie zdublowali, szkoda bo bardzo fajny samochód, Liczę że dzisiaj się odkuję
Wieczorek na pierwszym okrążeniu to pewnie ja w Ciebie wjechałem, Lazer latał gdzieś na poboczu i jak dojeżdżałem wyleciał na tor i wtedy jak hamowałeś razem z Predo przywaliłem w was. Później ledwo dojechałem do pitu. Wczoraj wogóle miałem problemy z dołączeniem, najpierw problem żeby wejść do pokoju, później kilka dc. W końcu udało mi się rozwalić auto i zrobic pare kółek i znów dc.
Myślę że na starcie miałem laga,ale dziwnie bo po starcie wszyscy stali a ja ruszyłem, z tą jednak róznicą że zostałem uderzony przez pk-30-08-19-96, na mojej powtórce ja startowałem z 5 miejsca a revetion z 9. Między nami nie było kontaktu, natomiast po kontakcie z moją Corvettą pk-30-08-19-96 ma uszkodzony prawy przód a ja lewy tył.
Nic takiego się nie wydarzyło u mnie Startowałem za tobą i normalnie Cię wyminąłem, gdy Ty stałeś w miejscu Przez lagi są potem takie nieporozumienia niestety.
Na wstępie kilka słów do kolegów robizet i lazererazer. Panowie wg mojej powtórki oraz innych uczestników wyścigu widać, że to wy ostro lagowaliście i spowodowaliście przez to problemy innym. Niestety to nie pierwszy ani drugi raz kiedy przez swoje lagi robicie rozwałkę na torze. Zdarza się to wam prawie na każdym wyścigu. Nie może być tak że przez słabe łącze (czy niewłaściwe ustawienia routera etc.) i spowodowane tym lagi cierpią niewinni uczestnicy wyścigu. Prawda jest brutalna - musicie coś na to zaradzić, bo tak dalej być nie może. Jeśli nic się nie zmieni będę zmuszony nie dopuszczać was do kolejnych wyścigów NR. Mam nadzieję, że rozumiecie powagę sprawy i odniesiecie się do tego w odpowiedni sposób.
A teraz tradycyjnie moje 3 grosze odnośnie ostatnich turniejów
Piątek i ostatni wyścig z serii RM:
Dobry czas na qualu i związane z tym dobre drugie miejsce na starcie tuż za Finkiem. Start, pierwszy zakręt i już jestem na prowadzeniu Na prostej za zakrętem Mulsanne w drafcie wyprzedza mnie Finek, ale już za Arnage wracam na P1. Niestety nie trwa to długo gdyż na Porsche Curve popełniam swój pierwszy i jedyny błąd w całym wyścigu - opóźniam z deka hamowanie i wpadam w piach. To wystarczy żeby z P1 spaść na P4 (gdy wygrzebuję się z sands of time obok śmigają Mateuszki dwa i Kamaczo ). Na następnych 2 okrążeniach utrzymuję stały dystans do tej trójki a z tyłu całkiem niedaleko walczy Krazio z M-Michalczykiem. Wtedy to pod koniec 3 lapa w turbulencje wpada Pakos wieńcząc je na bandzie - z uszkodzonym kołem zajeżdża do pita, a następnie wypada z gry (dosłownie, albowiem podobnoż z jego domowej sieci na 2 minuty ulatnia się prąd...). Nie mija pół minuty i zaraz za S-kami niezwykle 'obrotny' staje się samochód Kamaczo Tym sposobem wkraczam na miejsce nr 2 i pozostaję na nim do końca wyścigu. Za mną trwa walka o P3 między Kraziem, Kamaczo i Mariuszem, którą ostatecznie wygrywa Przemek, ale to dokładnie opisał już w swojej relacji
Ze swojej strony chcę pogratulować Mateusz(k)owi F. To zdecydowanie był jego dzień i jego wyścig - jechał po prostu jak w transie, a ja z okrążenia na okrążenie obserwowałem jego rosnącą przewagę (co robi wrażenie tym bardziej, że mnie też jechało się bardzo dobrze, poza opisanym błędem z początku wyścigu nie miałem żadnych problemów).
Podsumowując wyścig super, jedynym zgrzytem były opisane wyżej sytuacje z lagami
Wyniki wrzucę jutro
End nał... sobota i Trunken Wagin Attack :mrgreen:
Eeee... co tu pisać jak mało co się pamięta hehe Na pewno była kupa śmiechu i kupa dobrej zabawy której dostarczyła radosna i nieskrępowana jazda żelastwami z II wojny światowej po Lazurowym Wybrzeżu Pozostały po nas zgliszcza i zapach benzyny etylowej Nie ma co pisać, bo tego się nie da opisać, niech żałują ci co nie byli. Zdecydowanie
Do zobaczenia na następnych piwnych wariactwach - nie mogę się doczekać wy moje moczymordy :mrgreen:
Wyników nie będzie, bo nie umiałem zapisać powtórki haha
A no nie mialem pradu :/ Finek tak pieknie mi uciekal ze az lezka w oku sie zakrecila jak w moim pokoju nastała głucha cisza a co do Soboty to dalem rade tylko przeczytać wiadomość od Siniaka i nic pozatym hahaha padłem w przedbiegach
P.S nie wiem jaki był finał ale z Finkiem szans nie mialem Chyba dobrze dotarł swoją bestie
Szkoda, ze tak malo nas bylo bo praktycznie nie bylo w ogole walki w LMP.
Start jak zwykle spieprzylem i wyprzedzil mnie Finek. Jakos dlugo nie moglem zlapac wlasciwego rytmu i koncentracji a oba te czynniki sa wyjatkowo wazne na tym torze. W koncu po bledzie Finka wrocilem na P1 i powiekszalem przewage. Niestety przy dublowaniu matamana popelnilem blad probujac go wyprzedzic po zewnetrznej szybkiego zakretu, zbytnio mnie wyrzucilo na zewn. i zahaczylem o trawe jednym kolem. Lekki spin i uderzylem w matamana uszkodzajac cala prawa strone. Jeszcze raz sorki za to.
Bylo to podaj na 7 okrazeniu i cala taktyka jazdy na 3 pit stopy (po 11-12 okr. kazdy stint) troche sie skomplikowala. Musialem przez to pozniej jechac dluzsze stinty ale jakos oponki daly rade.
Gdzies w polowie wysicgu jeszcze mialem przygode z siniakiem, ktory niespodziewanie zrobil zmylke gdy go chcialem zdublowac i niestety ratujac sie zatrzymalem sie na bandzie. Na szczescie i tak planowalem wizyte w boksie na tym okrazeniu wiec strata nie byla duza.
Dalej to juz tylko kontrola tempa i oszczedzanie opon bo przewaga byla spora.
Oby nastepnym razem frekwencja dopisala bo tym razem bylo kiepsko i gdyby nie wymagajacy i ciekawy tor to bylo by nudno.
Miałeś chyba jakiś magnes zamontowany na mnie Jeszcze na sam koniec kiedy twoja gablota jechała juz sama po przekroczeniu mety, siniak i wieczorek spokojnie Cię wymineli, a ja musiałem centralnie w kufer się wpasować
Fakt że i tak nie miało to żadnego znaczenia bo mój wyścig skończył się na samym początku podczas walki z Kraziem, kiedy zachaczyłem trawę i wpakowałem się na bandę.
I tak najlepszy był siniak który sam sie załatwił na koniec, wystraszony piruetami wieczorka
Gdzies w polowie wysicgu jeszcze mialem przygode z siniakiem, ktory niespodziewanie zrobil zmylke gdy go chcialem zdublowac i niestety ratujac sie zatrzymalem sie na bandzie. Na szczescie i tak planowalem wizyte w boksie na tym okrazeniu wiec strata nie byla duza.
Aj no sorry za to, widziałem że się zbliżasz tylko nie popatrzyłem z której strony, mój błąd. Stwierdziłem że lepiej będzie ci wyprzedzić po wewnętrznej tego łagodnego łuku i zmieniłem pas jazdy na lewy. Niestety zrobiłem to nieszczęśliwie tuz przed tobą no i stało się to co piszesz. Jeszcze raz przepraszam Domin.
Co do samego wyścigu to faktycznie frekwencja w GT500 nie powalała na kolana (gdzie się podział Mariusz ) nie wspominając o 3 zawodnikach LMP. Niemniej jednak dla siebie uważam wyścig za udany, mimo dwóch niefortunnych przygód. Pierwsza miała miejsce już na początku, na S-kach. Krazio szukając swego miejsca delikatnie obstukał mój prawy tylny błotnik (a może to ja obstukałem jego lewy przedni? Ciężko stwierdzić ). W rezultacie tych czułości wyleciałem w piach a Krazio pomknął dalej. Na domiar złego jak już się wygramoliłem i zaczynałem odzyskiwać utraconą prędkość poczułem silne uderzenie, aż mi poszło w zawieszenie (o zrymowało się ) To był Wieczorekk. A zapomniałem jeszcze o uszkodzeniu podczas startowania - mój team partner postanowił ruszyć z dwójki, co kompletnie mnie zaskoczyło jak wyrwałem zza niego to nie zdołałem go ominąć i zahaczyłem lewym narożnikiem o jego prawy tylny (lewe koło do wymiany u mnie a u niego tylne). Po tych przejściach nasza trójka zdezelowanymi bolidami musiała udać się na swój pierwszy pitstop już po I okrążeniu...
Po wyjeździe z boxu traciłem już do liderów GT500 spory kawałek czasu, ale systematycznie zacząłem odrabiać straty (mieliście rację - tym Xanavi Nismo jeździ się wybornie ). Na pierwszy ogień poszedł Predo, którego ominąłem gdy walczył z szykanami, potem coś się przydarzyło matamanowi - śmignąłem koło niego jak stal w boxach. Najtrudniejszym przeciwnikiem i wyzwaniem dla mnie tego wieczoru był Krazio w swym ostatnim występie przed "zasłużoną" przerwą Jednak i on nie ustrzegł się kasacji swojego pięknego GTR-a - wyprzedziłem go jak poniewierał się po bandach. Kilka okrążeń później zjechałem na pierwszą wymiankę ogumienia, 4 okrążenia później również "zaszalałem" i za szeroko wyszedłem z łuku przed szykaną, złapałem pobocze i wylądowałem na bandzie. Co prawda pitstop blisko, ale wizyta w nim wystarczyła żeby Przemek odzyskał swoją I pozycję w naszej klasie. Po opuszczeniu mechaników zaczęła się najciekawsza dla mnie część wyścigu - pościg za Kraziolem Z okrążenia na okrążenie odstęp między nami malał i w końcu doszedłem zbója Pierwsza próba wyprzedzenia okazała się zbyt wariacka i zakończyła się moim zwiedzaniem piasków Suzuki. Odrobiłem stratę i przystąpiłem do próby nr 2 - tym razem już dużo ostrożniejszej i lepiej wyliczonej. Sukces i jedziemy dalej. Przemo dosyć szybko zniknął z mojego lusterka i tak sobie jechałem swoim tempem prawie do końca, aż mlokos nie przekroczył swoja Mazdą linii mety a ja nie dogoniłem Wieczorkka, który okazał się moim przekleństwem (zapewne byli w zmowie z Kraziem, to nie ulega wątpliwości ). W doliczonym czasie, na dosłownie minutę przed zakończeniem Wojtek (oczywiście w umówionym wcześniej z Kraziem miejscu i czasie) pocisnął gaz w zakręcie i efektownie "wywinął orła" swoją hanią przed maską mojego GTR-a. Zasadzka się udała i zdezorientowany próbując go ominąć również wpadłem w niekontrolowany taniec na pograniczu toru i pobocza. Koniec końców kasacja na bandzie i bezcenny uśmiech Krazia wyprzedzającego mnie na zupełnym luzaku. Sucks!
Niemniej jednak podkreślam że mimo powyższych pechowych zdarzeń przez większość wyścigu jechało mi się wyśmienicie, mam tylko nadzieję że następnym razem frekwencja dopisze.
Gratulacje mlokos, twoja przewaga na mecie była niepodważalna Kraziowi nie gratuluję bo wygrał niecnym podstępem
Komentarz