Re: Motorsport News
Tragiczna śmierć 18-letniego Henry Surteesa
Henry Surtees, syn mistrza świata Formuły 1 z 1964 roku nie żyje. Młody kierowca miał potwornego pecha podczas drugiego, niedzielnego (19lipca 2009) wyścigu Formuły 2 w angielskim Brands Hatch. W głowę uderzyła go opona oderwana od samochodu innego zawodnika. Anglik wieczorem zmarł w szpitalu.
18-letni zawodnik miał niewyobrażalnego pecha. Po tym jak bolid Jacka Clarke'a uderzył w bandę, opona jego samochodu tak niefortunnie oderwała się, że uderzyła w głowę jadącego chwilę później Surteesa. Siła tego trafienia była tak ogromna, że młody kierowca od razu stracił przytomność i sam wjechał w barierę. To uderzenie nie miało już jednak większego znaczenia.
Natychmiast przy aucie syna Johna, mistrza świata F1 z 1964 roku zjawiły się ekipy ratunkowe. Zawodnik jeszcze na torze został poddany pierwszym zabiegom medycznym, a później zabrany helikopterem do szpitala Royal London.
- To zwycięstwo jest dla niego - powiedział triumfator niedzielnego wyścigu Andy Soucek
- Jesteśmy w tych bardzo trudnych chwilach razem z rodzicami Henry'ego. Wspieramy ich ze wszystkich sił - dodawał po południu dyrektor Formuły 2 Jonathan Palmer.
Niestety, wieczorem przyszła informacja, że zawodnik nie żyje.
W sobotę Surtees zajął trzecie miejsce podczas pierwszego wyścigu na torze w Brands Hatch. Został tym samym pierwszym Brytyjczykiem, który znalazł się na podium w mistrzostwach Formuły 2. Ta klasa wyścigowa powróciła w tym roku po wieloletniej przerwie.
Świetnie zapowiadający się zawodnik rozpoczynał karierę od startów na gokartach. W 2005 roku został mistrzem świata juniorów w kategorii Gearbox, a rok później z powodzeniem startował w mistrzostwach Ginetta. W sezonie 2007 wygrywał w wyścigach Formuły BMW w Wielkiej Brytanii. Próbował także swoich sił w zawodach Formuły Renault. W poprzednim sezonie był 12. w klasyfikacji generalnej.
Ta kompletnie niezrozumiała śmierć Henry'ego to wielki cios dla całego świata sportów motorowych. Wielu ekspertów typowało, że za kilka lat będzie jeździł w Formule 1.
Tragiczna śmierć 18-letniego Henry Surteesa
Henry Surtees, syn mistrza świata Formuły 1 z 1964 roku nie żyje. Młody kierowca miał potwornego pecha podczas drugiego, niedzielnego (19lipca 2009) wyścigu Formuły 2 w angielskim Brands Hatch. W głowę uderzyła go opona oderwana od samochodu innego zawodnika. Anglik wieczorem zmarł w szpitalu.
18-letni zawodnik miał niewyobrażalnego pecha. Po tym jak bolid Jacka Clarke'a uderzył w bandę, opona jego samochodu tak niefortunnie oderwała się, że uderzyła w głowę jadącego chwilę później Surteesa. Siła tego trafienia była tak ogromna, że młody kierowca od razu stracił przytomność i sam wjechał w barierę. To uderzenie nie miało już jednak większego znaczenia.
Natychmiast przy aucie syna Johna, mistrza świata F1 z 1964 roku zjawiły się ekipy ratunkowe. Zawodnik jeszcze na torze został poddany pierwszym zabiegom medycznym, a później zabrany helikopterem do szpitala Royal London.
- To zwycięstwo jest dla niego - powiedział triumfator niedzielnego wyścigu Andy Soucek
- Jesteśmy w tych bardzo trudnych chwilach razem z rodzicami Henry'ego. Wspieramy ich ze wszystkich sił - dodawał po południu dyrektor Formuły 2 Jonathan Palmer.
Niestety, wieczorem przyszła informacja, że zawodnik nie żyje.
W sobotę Surtees zajął trzecie miejsce podczas pierwszego wyścigu na torze w Brands Hatch. Został tym samym pierwszym Brytyjczykiem, który znalazł się na podium w mistrzostwach Formuły 2. Ta klasa wyścigowa powróciła w tym roku po wieloletniej przerwie.
Świetnie zapowiadający się zawodnik rozpoczynał karierę od startów na gokartach. W 2005 roku został mistrzem świata juniorów w kategorii Gearbox, a rok później z powodzeniem startował w mistrzostwach Ginetta. W sezonie 2007 wygrywał w wyścigach Formuły BMW w Wielkiej Brytanii. Próbował także swoich sił w zawodach Formuły Renault. W poprzednim sezonie był 12. w klasyfikacji generalnej.
Ta kompletnie niezrozumiała śmierć Henry'ego to wielki cios dla całego świata sportów motorowych. Wielu ekspertów typowało, że za kilka lat będzie jeździł w Formule 1.
Komentarz